Wielkanoc nie jest dla mnie "świętem". To tylko jedno śniadanie, na które od zawsze jadłam tylko kilka jajek i nic więcej. Ostatecznie jeszcze plaster karkówki i to bez tłustych części/błonek/żyłek. Czyli niewiele więcej niż jem teraz na co dzień.
Nie cierpię sałatki warzywnej, którą reszta wyjada z miski wielkości sporego akwarium :) W tym roku postanowiłam jednak dopasować się i też zjeść sałatkę. Bez majonezu, gotowanej marchewki, słodkiej kukurydzy i kalorycznego groszku z puszki. Jajko zostało :)